środa, 4 lipca 2012

Baśnie i opowieści japońskie cz8


Czy chciałbyś zostać cesarzem?


W tamtych czasach Heian,0, co znaczy „stolica po­koju i równowagi” I , było zachwycającym miejscem, gdzie rezydował Jego Wysokość Cesarz. Szlachetni pa­nowie w czerwonych odzieniach, tunikach w kolorze czereśni i purpurowych spodniach, szlachetne damy w oszałamiających strojach o coraz to nowych, niespo­tykanych dotąd barwach, współzawodniczyli ze sobąw miłosnych zmaganiach i rozwiązywaniu łamigłó­wek. Wystawne rauty odbywały się nieprzerwanie to w pałacach, to w willach zdobionych wspaniałymi po­sągami. Na brzegach jeziora Ośmiu Cnót w blasku księżyca muzycy akompaniowali zakochanym. Świą­tynie były zbudowane z cennych gatunków drzewa, zdobione macicą perłową i inkrustowane szlachetny­mi kamieniami. Ceremonie rytualne odbywały sięz niezrównanym przepychem w całym cesarstwie. Cesarz Saga był człowiekiem sędziwym, którego nu­dziła już nieco ta zabawa bez końca. Dręczył go ta­jemniczy smutek. Cesarz nie miał syna. Często opuszczał dwór i udawał się w towarzystwie kilku wiernych i dyskretnych sług do pewnego pustelnika, mnicha zen. Ten żył niedaleko od stolicy, w prostym szałasie z gałęzi, w pobliżu zrujnowanej pagody. Sie­dząc na pniaku, Saga patrzył, jak mnich modli się, medytuje, rąbie drzewo, i jak siekiera błyska w słoń­cu w rytm jego uderzeń. – Od wielu lat patrzę, jak żyjesz, Ryoben, jesteś ak­tywny, pełen energii, wspaniałomyślny i mądry. Ja sięstarzeję, nie mam syna. Czy chciałbyś po mnie dzie­dziczyć, czy chciałbyś zostać cesarzem? Na tę zaskakującą prośbę mnich nie odpowiedział ani słowa. – Wyobraź sobie, Ryoben, przyjemności, bogac­two, władza absolutna, prawo życia i śmierci nad wszystkim, co oddycha w tym kraju. Mógłbyś wysta­wić tu pałac albo świątynię, albo sto pagodo nauczaćzen, rozszerzyć swoje wpływy. To cię nie kusi? Na to Ryoben odłożył siekierę, poprawił szatę i rzekł: – Pójdę nad rzekę, by umyć uszy zbrukane twymi słowami. I udał się nad rzekę, gdzie spotkał wieśniaka, któ­ry przychodził tam często poić krowę. – Myjesz sobie uszy, o tej porze? – Tak, moje uszy zostały zbrukane słowami cesa­rza. Zaproponował mi, bym po nim dziedziczył i za­siadł na tronie. – Rozumiem, dlaczego się myjesz! – powiedział wieśniak. – W tej sytuacji nie pozwolę krowie pić tej zabrudzonej wody.

Prowokacja, impertynencja, gromki, wyzwalający śmiech zen. Mnich patrzy jednakim okiem na księcia i nędzarza, na lwa i robaka. Niczego nie zazdroszcząc, niczego nie posiadając, zen jest wolnością doskonałą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz