czwartek, 12 lipca 2012

Baśnie i opowieści japońskie cz9.

Bóg morza

 

W dawnej Japonii pielgrzymujący mnich rozpo­wszechniał z prowincji na prowincję, z miasteczka do miasteczka pouczające baśnie, rodem z legendarnych Indii lub odległych Chin. Święty człowiek zasiadał w ciemnej sali. Kilka węgli żarzyło się na palenisku; wokół niego wieśniacy tworzyli krąg, a on rozpoczy­nał od znanej formuły:

OTO, CO USŁYSZAŁEM:
Pewien mężczyzna, który miał żonę i dzieci, szedł pracować w polu. Na ramieniu niósł motykę, ubrany był w strój wieśniaka. Po drodze zatrzymała go mło­da, pełna wdzięku kobieta: – Ożeń się ze mną – powiedziała. – Chcę tego i nic mnie od tego nie odwiedzie. Po krótkim wahaniu mężczyzna, którego urzekła jej wielka uroda, zgodził się. Piękna kobieta rzekła: – Chcę pokazać ci mój dom i przedstawić cię ojcu. Mężczyzna poszedł za nią. Zaprowadziła go na plażę. – Wejdź do oceanu! – rozkazała. . Mężczyzna cofnął się przestraszony. Ale ona go zapewniła: – Będziemy się trzymać pod rękę, nie masz się cze­go obawiać. I zagłębili się w wodne odmęty, przebyli długą dro­gę, aż w końcu dotarli do wspaniałego pałacu. Piękna kobieta przedstawiła mężczyznę swemu ojcu, który był bogiem morza. – Oto kogo wybrałam na męża. – Bądź odtąd moim zięciem – zgodził się bóg. I tak się stało. Mężczyzna pozornie wiódł ten sam żywot, co przed­tem. Mieszkał z żoną i dziećmi. Ale kiedy wychodziłrankiem z motyką na ramieniu, zamiast do pracy w polu, kierował się w stronę oceanu i schodził do cudownego morskiego pałacu. Tak się działo przez pewien czas. Któregoś dnia żona zaczęła coś podej­rzewać. Poszła za mężem. Ujrzała, jak wchodzi do oceanu i sama się w nim zagłębiła, aż trafiła do pała­cu w wodnych odmętach. Zatrzymały ją straże. Szy­kowali się, by rzucić ją wygłodniałym rybom na po­żarcie, kiedy wtrącił się mąż: – Ona jest moją żoną na ziemi – rzekł – i matką moich dzieci. Zabiorę ją z powrotem do domu. Kiedy dotarli na miejsce, mężczyzna wytłumaczył żonie: – Poślubiłem córkę boga mórz. Nasz syn pierwo­rodny jest już w takim wieku, że mógłby mnie zastą­pić w polu. Jeśli o mnie chodzi, to muszę was opuścić, odtąd nie należę już do tego świata.
- Każdy z nas – dopowiadał ostatnie słowa mnich – pielgrzym – jest w rzeczywistości bogiem w morskim pałacu. Takie jest przesłanie tej baśni. Dzisiaj nie usłyszycie jej już więcej.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz