czwartek, 1 listopada 2012

Wszystkich Świętych

Po południu pojechaliśmy z rodzicami na cmentarz - najpierw na parafialny, gdzie pochowani są moi pradziadkowie od strony mamy. Było jeszcze dość widno to nie było tego takiego klimatu tych wszystkich kolorowych zniczy i w ogóle. Przykro też, że widać tą różnicę w wystroju, że niektórzy pamiętają o zmarłych tylko od święta. Ale już najgorsze były te opuszczone groby, zniszczone, zarośnięte - niektórzy z przechodniów zapalili tam swoje znicze.


Później pojechaliśmy na dwa kolejne groby prababci i pradziadków tylko tym razem od strony mojego taty. Było tak ciemno, że mieliśmy mały problem ze znalezieniem alejki, ale jakoś udało Nam się szybko trafić w odpowiednie miejsce. Grób był tak zawalony, że nie było miejsca żeby cokolwiek tam postawić, nawet była wiązanka z Kanady.

Mały problem też sprawiło Nam zapalenie znicza - zerwało się takie wiatrzysko, że pogasiło wszystkie zapałki, a zapalniczka nam się już wyczerpała. Po długich zmaganiach jednak wszystko się udało xD 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz